Rozmawiacie o tym przez cały rok, ustalacie szczegóły i zadacie się na kompromisy, co do wyboru miejsca i kategorii noclegu, byle tylko wyjechać ze znajomymi na wakacje. Powody mogą być różne: nie chcecie wyjeżdżać sami lub po prostu chcecie zapewnić dzieciom towarzystwo rówieśników. Wreszcie dzieje się i ruszcie na wspólny wyjazd. Za swoje zachcianki płacicie osobno, ale jest cześć wydatków wspólnych. Jak je podzielić, aby nikomu nie pozostał pewien niesmak z wyjazdu?
Pieniądze nie są tematem tabu
Teoretycznie wiemy, że powinniśmy rozmawiać o pieniądzach, ale zbyt często nie lubimy poruszać tego tematu. Nie bardzo mamy ochotę wychodzić przed znajomymi jako zbyt drobiazgowi i rozliczać się co do złotówki. Z drugiej strony, zbyt często mamy skłonność do nieco zbyt szarmanckich gestów, lubimy pokazać, że stać nas na nieco więcej. Jeśli do tego włączymy tryb wakacyjnego luzu, przygoda może skończyć się dla nas zdecydowanie wyższymi kosztami niż zakładaliśmy na początku. Niby wiemy, że trzeba otwarcie mówić o wspólnych wydatkach, ale nie bardzo wiemy, jak poruszyć kwestie dotyczące pieniędzy.
Zacznijmy od rozmowy
Podstawa to jasne postawienie sprawy, bez niedomówień i szczerze. Otwarcie zakomunikujmy, że chcemy ustalić najlepiej jeszcze przed wyjazdem, w jaki sposób będziemy dzielić się wydatkami, które koszty uważamy za wspólne i jaki podział proponujemy. Nie ma siły, ktoś musi pierwszy podjąć ten temat i nawet jeśli boimy się, że wyjdziemy na liczykrupę, postawmy sprawę jasno. Chodzi przecież o to, abyśmy wspaniale spędzili czas i nie stresowali się, że sprawa wydatków wisi nam nad głową.
Jak się dzielić?
Najprostszy wydaje się proporcjonalny podział, po prostu na spółkę. Sprawa ta jednak nie jest tak oczywista, jeśli wypoczywamy z narzeczonym, ale w towarzystwie pary, która ma dwoje dzieci. Podział wydatków na sześć wydaje się nieco niesprawiedliwy, bo dzieci generują przecież niższe koszty niż dorośli. Z drugiej strony, nie mamy żadnego obowiązku karmienia cudzych maluchów. Wystarczy od początku ustalić, jak się dzielimy, aby uniknąć nieporozumień. Może za sprawiedliwy uznamy podział na pół z lekkim dodatkiem ze strony pary z dziećmi? Rozliczanie proporcjonalne może być kiepskim pomysłem, gdy idziemy razem do restauracji. Pamiętacie sceny z „Przyjaciół” gdy po takim podziale ci, którzy zjedli tylko sałatkę, czuli się wyjątkowo poszkodowani? Faktycznie, trudno wymagać proporcjonalnego podziału, gdy jedni jedzą trzy dania, a inni ograniczają się do małej przekąski. Kelner nie będzie zachwycony, ale poprośmy o osobne rachunki.
Różna sytuacja materialna
Znacie się, lubicie, przyjaźnicie od wielu lat, ale od pewnego czasu, zaczynacie dostrzegać pewne różnice. Proste, znajomy dostał podwyżkę w pracy, a jego żona powróciła do zajęć zawodowych po długim urlopie wychowawczym. Pomiędzy waszymi dochodami pojawiła się przepaść. Znajomych stać na zdecydowanie więcej niż was. Zanim razem wyjedziecie, wyraźnie powiedzcie sobie o tych różnicach. Nie możecie dostosować się do ich poziomu, bo po prostu będziecie spłacać wakacje przez cały rok. Nie powinniście także zgadzać się, aby za was płacili. Po prostu spytajcie, czy to oni są skłonni nieco obniżyć standard. Tak, abyście mogli spędzić czas razem. Dogadaliście się, ale znajomi i tak proponują kolacje w drogiej restauracji? Nie ma problemu, zaakceptujcie, że zapłacą rachunek. Następnego wieczoru zróbcie zakupy i przygotujcie kolację samodzielnie, zapraszając na nią przyjaciół.
Najprostszy wspólny budżet
A może przypomnijcie sobie, jak to było, gdy byliście nastolatkami? Wspólna zrzutka, każdy daje dokładnie tyle, ile ma i razem się bawicie. Można i tak, po prostu ustalacie, ile potrzeba na wspólne wydatki, składacie się i wyznaczacie spośród siebie skarbnika, który odpowiada za wspólny budżet i płatności. Jeśli tylko znajdzie się osoba, która zechce być za to odpowiedzialna, to rozwiązanie prawie idealna.